O wyzwaniach przed którymi stoi dzisiejsza medycyna estetyczna ale również o „eksperymentach” w tej branży i nie tylko, miałam ogromną przyjemność opowiedzieć w wywiadzie dla magazynu Businesswoman&life. Wydanie czerwiec-sierpnień dostępne w Empikach w całej Polsce. Zapraszam do lektury:
Redakcja: Branża beauty jest niezwykle wymagająca, a świadczenie doradztwa na jej rzecz musi uwzględniać fakt, że stoi ona przed licznymi wyzwaniami. Z jakimi „eksperymentami” ma Pani najczęściej do czynienia?
Karolina Seidel: Niewątpliwie tak. Każdego dnia spotykam się z zaskakującymi mnie zdarzeniami w tej branży. Nie chodzi tu wyłącznie o szokujące skutki zabiegów, ale również o przypadki „nonszalanckiego” podejścia do swoich obowiązków zawodowych np. braku prowadzenia dokumentacji zabiegowej czy braku ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej gabinetu. Niestety wciąż jeszcze kuleje świadomość prawna w kosmetologii i medycynie estetycznej w zakresie kompetencji do wykonywania inwazyjnych, często nieodwracalnością w skutkach, zabiegów.
Mimo aktualnego braku uregulowań prawnych dla medycyny estetycznej, jest grupa zabiegów, które polskie orzecznictwo sądowe określa mianem zabiegów medycznych. Mogą wykonywać je wyłącznie lekarze. Do takich należą np. zabiegi z użyciem toksyny botulinowej, dostępnej tylko na receptę. Mimo to preparat ten wciąż stosują np. technicy usług kosmetycznych, którzy niewątpliwie nie posiadają uprawnień do prowadzenia działalności leczniczej. Fatalne w skutkach efekty powyższego obserwujemy już w social mediach.
Redakcja: Branża beauty przeżywa swój złoty okres i praktycznie w każdym miejscu możemy zaobserwować coraz więcej gabinetów medycyny estetycznej. O błąd w medycynie estetycznej wcale nie trudno. Skąd biorą się te błędy? Czy częściej wynikają one z niekompetencji specjalistów czy może osób, które nie przestrzegają wymogów po zabiegach?
Karolina Seidel: Popyt na usługi estetyczne w ostatnim czasie jest bardzo wysoki, a rynek za tymi potrzebami podąża. Stąd tak wiele nowych gabinetów i klinik medycyny estetycznej, a w nich wielu zabiegowców. Z mojej praktyki zawodowej wynika, ze niepożądanych skutków pozabiegowych wynikłych z niestosowania się do zaleceń jest stosunkowo niewiele. Kobiety decydując się na poważny i często kosztowny zabieg, mający poprawić ich urodę i pozbyć się kompleksów – zawsze do takich zaleceń się stosują. Pod warunkiem oczywiście że o nich wiedzą. Dlatego tak ważne jest prowadzenie dokumentacji medycznej w tym wydawanie zaleceń pozabiegowych na piśmie. Skąd bowiem pacjentka ma wiedzieć, że po zabiegu nie może się spocić na siłowni czy po prostu położyć.
Moim zdaniem, jako praktyka, najczęstsze błędy w medycynie estetycznej są składnikiem kilku czynników. Z jednej strony to nowe rodzaje zabiegów lub też nowe metody ich wykonywania często przy użyciu nieznanych dotychczas preparatów i nowoczesnych urządzeń. Z drugiej strony do ich wykonywania przystępują osoby, które (nawet mimo posiadanego wykształcenia) po kilkudziesięciu godzinach kursu nie są w stanie nabyć wystarczającej wiedzy aby samemu wykonywać nowoczesny zabieg. Mówię tu o braku odpowiedniego doświadczenia z określoną nową metodą, czy też nowym preparatem lub urządzeniem. Dobrym przykładem są tu zabiegi z użyciem nici liftingujących, które po ich pojawieniu się na rynku były stosowane na szeroką skalę. Niestety podobna skala zgłoszeń błędów przy ich implementacji napływała do mojej kancelarii. Twarz każdej osoby może zareagować zupełnie inaczej na inwazyjny zabieg, dlatego tak ważna jest znajomość danej metody, technika jej wykonania, w tym przebyte doświadczenie oraz pełna wiedza o przeciwskazaniach do zabiegu i możliwych powikłaniach.
Redakcja: Często pacjenci nie są zadowoleni z efektu operacji, np. uważają, że kształt ust albo wielkość piersi nie jest takie, jak oczekiwali. W takiej sytuacji nie może być mowy o odpowiedzialności cywilnej w związku z błędem medycznym. Czy takie osoby też zwracają się do Pani z prośbą o wsparcie?
Karolina Seidel: Jest sporo takich osób. Oczekują one, że efekt zabiegu będzie taki na jaki umawiały się w klinice. Odpowiedzialność cywilna nie jest tu wcale wykluczona. Umowa na wykonanie zabiegu estetycznego jest w istocie umową o dzieło, a zatem umową określonego rezultatu. W przeciwieństwie do świadczeń zdrowotnych, które są umową zlecenia czyli starannego działania. Chodzi o to, że lecząc się np. na chorobę przewlekłą taką jak cukrzyca – nie można oczekiwać rezultatu w postaci całkowitego wyleczenia, inaczej niż przy usłudze estetycznej kiedy właśnie o taki rezultat chodzi. Do czego zmierzam – pacjent/ka mogą reklamować zabieg, którego efekt jest niezgodny z umową. Jeśli umowa wskazywała wielkość piersi lub uzyskanie ich kształtu przez określony rodzaj implantu, to efekt zabiegu powinien te ustalenia odzwierciedlać. Zawsze w takiej sytuacji doradzam mediowanie w kliniką i operatorem aby np. klinika wykonała bezpłatny zabieg naprawczy lub by doszło do zwrotu kosztów zabiegu, tak by pacjent/ka mogła wykonać go w innym miejscu.
Zaznaczam przy tym, iż każda sytuacja jest bardzo indywidualna i w zależności od treści umowy łączącej pacjentkę z kliniką oraz efektów zabiegu, mogę ocenić czy są podstawy aby dany zabieg móc skutecznie reklamować.
Redakcja: Jak najlepiej przygotować się do inwazyjnych zabiegów? Jakimi wytycznymi się kierować, by jednak móc uniknąć potencjalnych roszczeń i być zadowolonym z efektów zabiegu? Jak nie stać się „ofiarą” gabinetów medycyny estetycznej?
Karolina Seidel: W pierwszej kolejności warto zadać sobie pytanie czy na pewno jest mi to potrzebne? Na inwazyjne zabiegi estetyczne decydują się coraz młodsze kobiety. Jedna z moich klientek ma 24 lata i jest już po wielu inwazyjnych zabiegach, które właściwie całkowicie zmieniły jej naturalny wygląd. Takich dziewczyn jest niestety coraz więcej – podążają za ideałem urody pokazywanym na Instagramie, który przecież nie jest prawdziwy. Niestety zaobserwowałam ostatnio niepokojące symptomy uzależnienia kobiet od zabiegów estetycznych. Stąd uważam że podłoże problemu często tkwi w psychice, a nie defektach na ciele. I tu warto zastanowić się nad psychologicznym wsparciem.
Należy też postawić pytanie, kto u tak młodych osób wykonuje inwazyjne, w istocie niepotrzebne zabiegi i dlaczego od takiego pomysłu ich nie odwodzi. Przecież zdrowy rozsądek i etyka zawodu zawsze powinna stać przed „biznesem”.
Jeśli już zdecydujemy się na wykonanie zabiegu – nie kierujmy się wyłącznie opiniami w internecie o danym zabiegowcu czy miejscu – one wcale nie musza pochodzić od klientów. Umówmy się na konsultację przed zabiegiem, ustalmy jakie kompetencje i doświadczenie posiada osoba która ma nam wykonywać dany zabieg. Pamiętajmy również, aby szczerze odpowiadać na pytania w ankietach zdrowotnych i nie zatajać informacji o chorobach czy przyjmowanych lekach, bo to może zagrażać naszemu zdrowiu i życiu.
Redakcja: Jak kształtuje się i wygląda rynek kosmetyczny w Polsce z Pani punktu widzenia?
Karolina Seidel: Rynek ten w Polsce rozwija się naprawdę imponująco. Niestety nasze ustawodawstwo za tym rozwojem nie nadąża. Aktualnie brak jest przepisów regulujących uprawnienia danych grup zawodowych do wykonywania określonych zabiegów. Dotyczy to również tych najbardziej inwazyjnych – które już w swojej istocie są zabiegami medycznymi. Podobny chaos dotyczy procedur przeprowadzania kursów i szkoleń z zakresu medycyny estetycznej. Aktualnie może przeprowadzać je każdy i każdy też może w nich uczestniczyć i uzyskać certyfikat.
Odnoszę czasem wrażenie że na rynku kosmetycznym panuje zasada „co nie jest zabronione jest dozwolone”. Nie można jednak pozwolić na to aby technik usług kosmetycznych powiększał usta, a dentysta piersi. Bo taka „nonszalancja” nie tylko rynek ten psuje, ale przede wszystkim ściąga ryzyko utraty zdrowia, a nawet życia osób korzystających z usług upiększających.
Wróć do listy wpisów