Czy ustalenie granicy wiekowej nastolatek w zakresie dostępności bez recepty tabletki „dzień po” jest właściwe? Moim zdaniem pomysł zawarty w rządowym projekcie jest bardzo problematyczny z kilku względów, które wyjaśniam w artykule dla Dziennika Gazety Prawnej.
W dyskusji tej trudno uciec od kwestii medycznych i ideologicznych. Tabletka „dzień po” nie ma bowiem nic wspólnego z preparatami wczesnoporonnymi. Hamuje lub opóźnia owulację. Wyłącznie to. Ważne by o tym mówić, ponieważ mieszanie dwóch porządków rzutuje na debatę publiczną.
Osadzanie się na wieku 15 lat, tak jak zakłada to rządowy projekt, to nawiązanie do art. 200 kodeksu karnego, który dotyczy penalizacji osoby dorosłej za obcowanie z osobą małoletnią. To jednak ustawianie granicy z perspektywy potencjalnego sprawcy przestępstwa.
W tym przypadku zdecydowanie lepsze jest przyjęcie perspektywy młodej kobiety, dziewczyny o której mówi kodeks cywilny. Daje on ograniczoną zdolność do czynności prawnych osobom od 13 roku życia. Jeśli nałożymy na to wiedzę medyczną, że dziewczęta zaczynają miesiączkować pomiędzy 12 a 13 rokiem życia, to granica 13 lat wydaje się logiczna.
Przyznaję jednak, że uzależnienie dostępności leku od wieku jest problematyczne. Nasuwa się bowiem pytanie w jaki sposób w praktyce następowałaby weryfikacja. Skoro ustawodawca wprowadza ograniczenia wieku, jak skonstruowany zostanie mechanizm ich przestrzegania?
Bez względu na powyższe, skoro dążymy do harmonizowania prawa krajowego z europejskim, to unijnym standardem jest dostęp do tabletki bez obwarowań, oprócz Słowenii od 16-go roku życia.
Dziękuję Pani Redaktor Paulinie Nowosielskiej za podjęcia tak ważnego społecznie tematu.
Wróć do listy wpisów